Pierwsze 10 tygodni życia z niemowlakiem. Szczere podsumowanie

19 czerwca 2020Aleksandra

Ten wpis chciałabym zadedykować wszystkim przyszłym rodzicom oraz tym, którzy są dopiero na samym początku swojej drogi. Stworzyłam dla Was podsumowanie tego co nam jako rodzicom się przydało, z czego jesteśmy zadowoleni. Wspomnę również o tym co nam się nie sprawdziło i co bym na dzień dzisiejszy zmieniła. Zapraszam Was na szczere podsumowanie pierwszych 10 tygodni życia z niemowlakiem Frankiem 🙂 Możecie być spokojni, nie ma w tym poście ani grama reklamy.

Ubranka

Rozmiar

Jeszcze będąc w ciąży przeglądałam sklepy internetowe wzdychając do tych wszystkich przepięknych bodziaków z Organic Zoo i Konges Sløjd. Najchętniej kupiłabym wszystkie, ale (na szczęście dla naszego portfela:D) tak się nie stało. Kiedy nadszedł czas kompletowania wyprawki rozum wygrał u mnie z sercem i udało mi się zrobić całkiem rozsądne zakupy. Kupiliśmy jedne śpioszki w rozmiarze 50, a resztę 56 i 62. Nie wiedziałam jak to będzie z rozmiarem u Franka, bałam się, że 56 będą dobre tylko na chwilę. Okazało się jednak, że mimo tego, że mały miał 56 cm jak się urodził to idealne były na niego śpiochy w rozmiarze 50. Rozmiar 56 posłużył nam praktycznie na 1,5 miesiąca, natomiast 62 tylko na chwilkę. Franek przeskoczył nam momentalnie z 56 na 68. Musieliśmy zrobić kolejne zakupy 🙂

W szpitalu

Tak jak już pisałam w poście o wyprawce, <klik> najlepiej sprawdziły mi się rampersy i śpiochy. Uważam, że jeśli nie rodzi się w bardzo upalne dni to nie ma potrzeby zabierania ze sobą bodziaków. Do badania, dzieci i tak są całkowicie rozbierane. Ja spakowałam niestety więcej bodziaków i bardzo tego żałowałam. Nie mogłam małego zostawić z gołymi nóżkami, bo zaraz przybiegała położna i kręciła głową, że dziecku będzie za zimno. Ubieranie spodni tak małemu dziecku było już w ogóle bez sensu, bo gumka uciskała brzuszek. Tak więc postawcie lepiej na rampersy wykonane z dobrej jakości, przewiewnej tkaniny. Ja teraz bym tak zrobiła.

Marki

Do dziś, ze wszystkich sieciówek, najlepiej sprawdza nam się kolekcja Newbie z KappAhl. Ubranka są przede wszystkim wymiarowe i dobrze uszyte, nie prują się, są dobre gatunkowo. Dobrze noszą się również ubranka z Lidla, lubię je za to, że mają mięciutką w dotyku, cieniutką bawełnę. Ich jedyny minus to wzornictwo. Jeśli chodzi o ubranka z H&M to nie ze wszystkich byliśmy zadowoleni. Część bodziaków po pierwszym praniu wykrzywiła się tak, że nie mogłam im nadać kształtu. Bardzo kiepsko wypadły również rampersy i śpiochy H&M, były zawsze za luźne w brzuchu i zapinane pod szyję tak, że końcówkę zamka błyskawicznego Franek miał w ustach. Średnio nosiły się ubranka z Cool Club (Smyk). Nie wiem czy to kwestia ubranek czy Franka, ale zawsze były jakieś niewymiarowe. Niewiele lepiej wypadły ubranka z Zara Home, Franek nie był w stanie włożyć w nie stopy, tak jakby szyli je tylko na drobne dziewczynki. Dobrze sprawdziły się piżamki ze sklepu internetowego Pinokio <klik>.

Poza sieciówkami najchętniej kupowaliśmy ubranka marki: Nanaf OrganicCoodo.

Pielęgnacja

W poście „Pierwsze dni z noworodkiem”<klik> pisałam o produktach, które się sprawdziły. Jest to aktualne do dziś. Krem pieluszkowy Zaspa oraz olejek do ciała Meraki to dwa moje ulubione produkty. Zmieniło się od tego czasu to, że zdążyłam przetestować kremy/maści na odparzenia. Zdecydowanie najlepiej wypadła maść Bepanthen, a najgorzej Sudocrem. Niektórzy go bardzo lubią, ale u nas totalnie się nie sprawdził. Ma fatalną konsystencję, wręcz taką zalepiającą. Nie mogliśmy małego domyć po Sudocremie przez tydzień (myjemy tylko wodą). Bepanthen pięknie działa, łagodzi podrażnienia, nie zalepiając przy tym skóry. Kolejnym produktem, który przetestowałam jest oliwka Ziajki, którą otrzymałam w szpitalu. Jej jedyną zaletą jest to, że przepięknie pachnie, jak bobo. Niestety Franek po kąpieli w tej oliwce ma zawsze przesuszoną skórę. Tak więc zostałam z ogromnym, niezużytym Sudocremem i oliwką Ziajka. Może ktoś z Was lubi te produkty i potrzebuje? Mogę oddać 🙂

A i zapomniałabym! Jestem niesamowicie zadowolona ze szczotki do włosków marki NESTED, mieliśmy wcześniej inną, ale wyrzuciliśmy ją od razu jak przyszła ta – <klik>.

Wózek

Od samego początku chcieliśmy zielony Mutsy Nio. Bardzo podobał nam się również czarny Bugaboo fox, ale wykraczał poza nasz wózkowy budżet. Kupiliśmy Nio i jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Uważam, że ma idealny stosunek ceny do jakości. Jest lekki, bardzo łatwo się składa i przede wszystkim jest mega zgrabny. Mieści się nawet w najwęższej alejce Żabki, a to już coś (haha)! Nie jest to jednak wózek terenowy, nie sprawdza się na plaży, ani na żwirowych powierzchniach. Po lesie można chodzić, ale lepiej wybierać „uklepane” ścieżki 🙂 Miękkie i kamieniste podłoża stanowią lekki problem. Fajne jest w tym wózku to, że spacerówka składa się razem ze stelażem, jednym ruchem. Nie trzeba nic odczepiać, co jest mega wygodne. Jeśli też zastanawiacie się nad nim to zdecydowanie polecam, nie powinniście żałować.

Nosidełko

Jeden z lepszych zakupów. Oboje z mężem kochamy spacerować. Robimy dziennie około 10 km. Nosidełko Baby Babybjörn jest idealnym gadżetem dla nas. Wspaniale sprawdza się na spacerach po plaży. Franek zawsze śpi jak suseł, a my możemy iść i iść i iść… 🙂 Nasz fizjoterapeuta sprawdził ułożenie malucha w nosidle i dał nam na nie zielone światło.

Zabawa, zabawa!

U nas zabawa zaczęła się mniej więcej od 6 tygodnia, kiedy Franek dostał od dziadka baby gym. Zaczęliśmy od zawieszania zabawek kontrastowych, ale zrezygnowaliśmy z tego, ponieważ Franek po kilku minutach wybuchał płaczem. Sam w sobie baby gym, który dostaliśmy jest rewelacyjny! Ma łagodne kolory, więc Franiu może bawić się nim dłużej i nie jest przestymulowany. Będzie też fajny na później, ponieważ ma mnóstwo pierścieni, kulek, uchwytów oraz sznurków do ćwiczeń. Producent opisuje, że stojak wspiera rozwój motoryczny niemowląt. Produkt jest wykonany ręcznie w Holandii. Link do produktu: <klik>

Przełom w naszej zabawie nastąpił w momencie, gdy kupiłam Frankowi karty kontrastowe. Słyszałam wcześniej pozytywne opinie na ich temat, więc postanowiłam sprawdzić jak mały na nie zareaguje. Ależ to był dobry zakup! Franek zaczął się do nich śmiać w głos i wydawał pierwsze inne dźwięki. Usłyszeliśmy pierwsze „AGU”! Myślę, że ciężko o lepszą reklamę tego produktu 🙂

Kolejną świetną zabawką (już teraz Franka ulubioną) jest Gucio, który przez dłuższą chwilę był Mają. Dostaliśmy go w prezencie (jeszcze raz bardzo dziękujemy). Początkowo mówiliśmy na pszczółkę Maja, dopóki nie spotkaliśmy się z Patrycją i Kubą, którzy uświadomili nam, że to Gucio… Mam nadzieję, że Gucio kiedyś nam to wybaczy. To zabawka kontrastowa, a jak wiadomo, niemowlaczki kochają kontrasty. Podobno czarny i żółty to już w ogóle szał. Mały bardzo chętnie wymienia uśmiechy z Guciem, guga do niego i przebiera rączkami i nóżkami na jego widok. Kupcie Gucia!

Na koniec chciałabym polecić Wam również matę do zabawy SKIP HOP. Odkupiliśmy ją od znajomych i jestem z niej bardzo, bardzo zadowolona. Mały spędza na niej coraz więcej czasu. Mąż urządza mu na niej poranną gimnastykę. Fajne jest w niej to, że można położyć dziecko bez obawy, że przekręci się i spadnie. Dzięki tej macie mogę ogarnąć troszkę dom, ugotować obiad i napisać posta.

Weryfikacja składania ubranek metodą Konmari

Obiecałam Wam, że dam znać czy będę w stanie układać ubranka metodą Konmari <klik> przy maluszku. Niestety nie jestem w stanie układać w ten sposób wszystkich ubranek. Pierwsze odpadły skarpetki, proces składania ich trwa za długo. W ciągu dnia nie mam tyle czasu, aby każdą parę jego skarpetek składać w równiutki prostokącik. Ta metoda najlepiej sprawdza się do spodenek i bodziaków. Wciąż składam je tą metodą. Rampersy i śpiochy najczęściej składam tradycyjnie.

Odpoczynek i lulanko

Przyznam się Wam, że jak jeszcze byłam w ciąży to bardzo ambitnie podchodziłam do tematu spania z dzieckiem. Bardzo zależało nam na tym, aby Franek od pierwszego wejrzenia pokochał swoje łóżeczko. Niestety tak się nie stało. Łóżeczko jest piękne, ale mały na razie nie podziela naszego entuzjazmu. Woli z nami. Na samym początku spał w łóżeczku, ale po szczepieniu to się zmieniło. Potrzebował naszej obecności non stop. Każda separacja wzbudzała w nim lęk. Gdybym miała dzisiaj kupić łóżeczko to kupiłabym takie z dostawką do łóżka. Już teraz wiem dlaczego tyle osób je poleca. Jeśli będzie nam dane mieć drugie dziecko to z pewnością takie kupimy. Na dniach mamy zamiar podjąć próbę odkładania Franka do łóżeczka na noc. Trzymajcie kciuki.

A co do samego spania to bardzo sprawdził nam się kontrowersyjny, szumiący króliczek MOONIE. W sieci jest wiele skrajnych opinii dotyczących szumisiów, ale ja jestem na tak. Franek uwielbia z nim zasypiać, bardzo się wycisza i momentalnie zasypia. Można ustawiać dźwięk (do wyboru 3: szum, plumkanie wody i melodyjka) i jego głośność.

ODPOCZYNEK

Bardzo fajnie sprawdziło się nam zwykłe, sztywne gniazdko. Bez żadnych udziwnień. Kupiliśmy je za lekko ponad 100 zł, patrzyliśmy tylko na to, aby pokrowiec był wykonany w 100% z bawełny. Franek bardzo je lubi, chętnie ucina sobie na nim drzemki 🙂

Starałam się wybrać jak najmniej pstrokate, a uwierzcie mi, że to nie było łatwe zadanie.

Spij króliczku <3

Wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać…. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa + dziesięć =

Poprzedni post Następny post