Czy można przygotować ciało do porodu? Wywiad z fizjoterapeutką uroginekologiczną i moje doświadczenia

22 maja 2020Aleksandra

Wprowadzenie – moje doświadczenie

Jeszcze przed zajściem w ciążę najbardziej na świecie bałam się porodu. W głowie utkwiły mi słowa pielęgniarki z chirurgii dziecięcej, która po mojej operacji na wyrostek powiedziała, że poród boli bardziej. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że po upływie dziesięciu lat wciąż będę miała w głowie jej słowa. Zapalenie wyrostka bolało mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie wyobrazić sobie, że coś może to przebić. Od tego czasu zaczęłam bać się porodu. Nie pomagały mi również opowieści kobiet z mojego bliskiego otoczenia. Słuchałam o tym jak rozrywało je w pół, jak mdlały z bólu i z przerażeniem w oczach deklarowały, że nigdy więcej już nie chcą rodzić. Na szczęście były też takie, które podchodziły do tego tematu na spokojnie. Mówiły mi, że jest to po prostu zadanie do wykonania i nie ma się czego bać. Tego się trzymałam (a przynajmniej próbowałam się trzymać;))

Moje podejście do porodu zmieniło się diametralnie w trzecim miesiącu ciąży. Nie wiem czy sprawiły to hormony, czy jakaś inna nadprzyrodzona siła, ale poczułam ogromny spokój. Pomyślałam, że dam radę i przestałam się bać. Im bliżej było do porodu tym większa była moja pewność siebie i wiara w to, że podołam.

W piątym miesiącu trafiłam pod opiekę fizjoterapeutki uroginekologicznej, Karoliny Wójcik (o czym pisałam wcześniej <klik>), Pomogła mi wygrać z wyjątkowo silną rwą kulszową. Postanowiłam, że będę kontynuować wizyty u Karoliny, aby jak najlepiej przygotować ciało do porodu. Na tym etapie, moja świadomość dotycząca roli fizjoterapii w ciąży była już dość wysoka. Mój mąż z wykształcenia jest fizjoterapeutą, więc te tematy często przewijały się w naszym domu. Przeczytałam również bardzo fajną książkę położnej Izabeli Dembińskiej „Poród to ruch”. Serdecznie Wam polecam.

Wiedziałam, że nie chcę rodzić „na ślepo”, nie mając pojęcia co w danym momencie dzieje się z moim ciałem. Marzył mi się poród spokojny, w obecności partnera. Taki, który nie pozostawi traumatycznych wspomnień. Niestety nie wszystko potoczyło się tak, jak to sobie wyśniłam. Pandemia odebrała nam poród rodzinny. Nie odebrała mi jednak świadomości ciała, ani tego czego nauczyłam się na wizytach u fizjoterapeutki. To dodało mi siły. Brak męża u boku podczas narodzin pierwszego synka naprawdę mocno mnie smucił. Wiedziałam jednak, że teraz to ja jestem w 100% odpowiedzialna za naszą rodzinkę. Musiałam pomóc Franiowi przyjść na świat. Z naszej trójki to właśnie on miał najtrudniejsze zadanie do wykonania.

Moje przygotowania

Zaczęłam mniej więcej w 25 tygodniu ciąży od ćwiczeń mięśni dna miednicy. Początkowo były to proste ćwiczenia, bazujące głównie na oddechu. Z czasem poziom zaawansowania ćwiczeń wzrastał, co przekładało się na moją świadomość ciała. Napinanie mięśni dna miednicy wymagało ogromnego skupienia, zwłaszcza kiedy dokładało się do tego unoszenie kończyn. Od 25 do 30 tygodnia ciąży ćwiczyłam praktycznie codziennie (wypadło mi zaledwie kilka dni). Od 30 tygodnia zgodnie z zaleceniami fizjoterapeutki wprowadziłam masaż krocza. Tu nie byłam aż tak sumienna jak w przypadku ćwiczeń dna miednicy. Pod koniec ciąży masaż wykonywałam średnio 2-3 razy w tygodniu, używając oleju z wiesiołka. Miało to wpływ nie tylko na zminimalizowanie ryzyka sporego nacięcia, ale również na proces regeneracji tkanek krocza po porodzie. Uwierzcie mi, że naprawdę warto poświęcić na to troszkę czasu w ciąży.

Karolina przećwiczyła ze mną również same pozycje, które pomogły mi rozluźniać się na skurczach. Niestety przytrafiły mi się te krzyżowo-lędźwiowe, które podobno znane są z tego, że bolą dużo bardziej, a dają dużo mniejszy postęp w porodzie niż te menstruacyjne. Mój poród nie był więc krótki, ale za to bardzo spokojny. Byłam nastawiona zadaniowo, wiedziałam co mam robić kiedy nadchodzi szczyt skurczu, wiedziałam jak oddychać i kiedy. Wiedziałam również kiedy się ruszać, a kiedy odpoczywać. To jest bardzo ważne, bo trzeba przecież zbierać siły na parcie. Ruszanie się na piłce ma zatem sens tylko wtedy, kiedy robi się to podczas skurczu, inaczej tracimy energię. Pamiętajcie, aby na piłce nie skakać, ponieważ nie ułatwia to maluszkowi zadania, wręcz je utrudnia. Pomiędzy skurczami trzeba odpoczywać.

Dzięki wskazówkom Karoliny byłam przygotowana również na samo parcie. Klasyczny obraz kobiety rodzącej i wyciskającej z siebie dziecko jak przez praskę nie jest wcale prawidłowy. Jeśli nie ma żadnych przeciwskazań medycznych dobrze jest przeć głównie z mięśni poprzecznych brzucha i pracować samym oddechem. Pomoże to uchronić krocze przed sporym nacięciem/pęknięciem.

Wywiad z fizjoterapeutką uroginekologiczną

O swoich przygotowaniach mogłabym pisać bez końca, ale nie chcę zasypywać Was tak długą treścią. Poprosiłam Karolinę, aby odpowiedziała na kilka podstawowych pytań, żebyście mogły ugruntować sobie wiedzę na temat przygotowania się do porodu i połogu.

Jaką rolę pełni fizjoterapia uroginekologiczna w przygotowaniach do porodu?

Fizjoterapeuci stosunkowo od niedawna zajmują się pomocą w przygotowaniu kobiet do porodu, ale słuchając opinii pacjentek cieszę się, że zajęliśmy się tym obszarem działania. Jesteśmy pewnego rodzaju doradcami – pokazujemy kobietom jak mogą pracować ze swoim ciałem, żeby jak najlepiej je poznać i wykorzystać jego możliwości w porodzie.

Od czego zaczynają się przygotowania?

Zaczynamy zawsze od zbadania pacjentki – jej dna miednicy, brzucha, postawy ciała. Sprawdzamy jak pacjentka oddycha i jakie angażuje podczas oddechu partie ciała. Jak aktywuje i rozluźnia mięśnie. Dużo rozmawiamy – w przygotowaniach do porodu najważniejsze jest nastawienie i oczekiwania pacjentki. Poznając przyszłą mamę wiemy, jak dopasować plan działania do jej potrzeb.

Kiedy należy je rozpocząć?

Najczęściej – jeżeli jest taka możliwość – widzę się z dziewczynami od 20/22 tygodnia ciąży. Umawiając się na wizyty regularnie – co 2/3 tygodnie – mamy dużo czasu, by wdrożyć w życie wszystkie zalecenia. Jednak na spotkanie nigdy nie jest za późno. Oczywiście, pacjentka, która wpadnie do gabinetu w 38 tygodniu ciąży ma zdecydowanie mniej czasu, by przygotować swoje ciało i umysł na proces, jakim jest poród, ale na pewno wyniesie ze spotkania kilka dobrych wskazówek.

Czy partner również może w nich uczestniczyć?

Bardzo do tego zachęcam – szczególnie pod koniec ciąży, kiedy mogę przekazać partnerowi konkretne rady z cyklu – ‘Mężczyzna w porodzie. Co zrobić, żeby pomóc, a nie przeszkodzić?’ Świetnie jest pracować we trójkę – poród to proces bardzo dynamiczny. Rodząca kieruje się instynktem, nie jest w stanie zapamiętać wszystkich tricków, wytycznych. Partner, mama, przyjaciółka, siostra – mogą być wspaniałym kompanem, który w chwilach kryzysu będzie potrafił podsunąć przydatne rady.

Coraz częściej słyszy się o masażu krocza, czy to faktycznie może przełożyć się na poród bez nacięcia?

Jak najbardziej! Masaż krocza – czy wykonywany w pojedynkę, czy z partnerem – będzie wspaniałym sposobem na uelastycznienie i odpowiednie ukrwienie tkanki, ale także metodą na naukę i poznanie swojego ciała przez przyszłą mamę. Zawsze – jeżeli nie ma przeciwwskazań – zachęcam również do jak najczęstszej aktywności seksualnej przed porodem.

W jaki sposób, od kiedy i jak często należy wykonywać masaż krocza? Czy są jakieś przeciwskazania?

W Polsce rekomenduje się rozpoczęcie masażu krocza mniej-więcej od 34 tygodnia ciąży. Muszę przyznać, że jeżeli u pacjentki nie ma przeciwwskazań do współżycia – nie będzie również przeciwwskazań do masażu krocza i dlatego też lubię, kiedy pierwsze, delikatne techniki wprowadzimy do repertuaru kilka tygodni wcześniej. Nawet spokojne wmasowywanie olejka. Daje nam to więcej czasu na pracę z tkanką i przygotowuje pacjentkę – fizycznie i psychicznie – na wdrażanie kolejnych technik.

W jaki sposób należy oddychać, aby przekładało się to na postęp porodu?

Świadomie. Nie chciałabym tu podawać konkretnych technik – każda faza porodu rządzi się swoimi prawami, każda pacjentka będzie też potrzebować czegoś innego. Warto zawsze nauczyć pacjentkę świadomej pracy przeponą, która będzie kluczowym ogniwem dobrego porodu. Uczymy się również oddechu dolnożebrowego, by każdy wdech i wydech był bardziej efektywny. Lubię też pokazywać dziewczynom, że oddychają w porodzie nie tylko dla siebie, ale również dla dziecka. Przekierowanie uwagi na małego człowieka, któremu trzeba pomóc w porodzie sprawia, że pacjentki tym chętniej skupiają się na konkretnych technikach oddechowych.

Czy jest coś oprócz oddechu, o czym warto pamiętać już podczas porodu?

Oczywiście. Oddech nigdy nie jest jedynym elementem pozwalającym nam urodzić. Jeżeli nie nauczymy się odpowiednio rozluźniać, ciężej będzie usprawnić poród. Ból porodowy nie predysponuje do rozluźniania mięśni – a dopiero odpuszczenie napięcia ułatwia dziecku przejście przez kanał. Uczę zatem dziewczyny jak pracować podczas skurczu, by mimo ciężkiej pracy i bólu aktywnie się rozluźniać.

Czy są jakieś pozycje porodowe, które mogą sprawić, że poród będzie postępował szybciej?

Każda kobieta powinna mieć możliwość przybrania takiej pozycji podczas porodu, by czuć się najbardziej komfortowo. Lubię pokazywać dziewczynom przed porodem kilka opcji, by zdążyły się z nimi zaznajomić i później – wykorzystać w porodzie. Pracujemy w wielu pozycjach – w leżeniu na plecach, na boku, w kuckach, w czworakach, w pozycji kolankowo-łokciowej, na piłce czy w staniu. Dla każdej dziewczyny inna pozycja przyniesie ulgę i inna pozycja usprawni proces. Trzeba jednak pamiętać, że jeżeli poród nie będzie przebiegał fizjologicznie pacjentka może nie mieć opcji rodzenia w pozycjach wertykalnych. Jeśli jednak wszystko idzie zgodnie z planem – warto, by rodzić w największym możliwym komforcie.

Czy są jakieś naturalne sposoby radzenia sobie z bólem porodowym?

Oprócz oddechu i pozycji wertykalnych możemy się również wspomagać wodą – zarówno tą pod prysznicem, jak i w wannie. Niektóre szpitale oferują możliwość porodu do wody, ale niestety nie wszystkie. Jeżeli taka możliwość istnieje – warto ją rozważyć. Ruch będzie najbardziej intuicyjnym i szeroko dostępnym sposobem radzenia sobie z bólem – podczas spotkań staram się nauczyć pacjentki takiego ruchu, by był on kojący. Polecam również korzystanie z aparatów TENS, które wykorzystują przeciwbólowe działanie prądu.

Czy po porodzie naturalnym i cesarskim cięciu należy ćwiczyć mięśnie dna miednicy? Jeśli tak to dlaczego i od kiedy zacząć? Czy są jakieś przeciwskazania?

Tak! Warto! Mięśnie dna miednicy bardzo ciężko pracują – nie tylko podczas porodu, ale również w czasie trwania całej ciąży. Warto więc ćwiczyć je zarówno po porodzie siłami natury, jak i po cesarskim cięciu. Najbardziej lubię – jeszcze w połogu – przeprowadzić badanie wewnętrzne, żeby sprawdzić, czego dokładnie potrzebują dane mięśnie dna miednicy, ale pacjentkom, które znam i które badałam przed porodem zalecam podstawowy trening nawet od 2/3 doby po porodzie.

Po jakim czasie powinnyśmy odwiedzić fizjoterapeutę uroginekologicznego? Czy mamy tu rozgraniczenie w zależności od tego czy był to poród naturalny czy cesarskie cięcie?

Wizyta w obu przypadkach powinna się odbyć jeszcze w połogu – około 5/6 tygodni po porodzie. Jeżeli pacjentka chce sprawdzić stan swoich mięśni brzucha, poprawić postawę ciała czy nauczyć się prawidłowych nawyków po porodzie (jak korzystać z toalety, jak karmić czy jak dźwigać) możemy zacząć pracować jeszcze szybciej.

Czy bliznę po ewentualnym nacięciu krocza i bliznę po cesarskim cięciu należy rehabilitować? Jeśli tak to dlaczego jest to ważne i po jakim czasie od porodu należy rozpocząć taką rehabilitację?

Żadna blizna nie powinna być pozostawiona samej sobie. Stan blizny po nacięciu czy pęknięciu krocza sprawdzany podczas badania wewnętrznego pod koniec połogu, blizną po cesarskim cięciu zajmujemy się bezpośrednio po jej całkowitym zagojeniu, co najczęściej następuje również 5-6 tygodni po urodzeniu dziecka. Nie chcemy dopuścić do powstania zrostów na bliźnie, chcemy także wspomóc gojenie oraz zapobiec zaburzeniom czucia w obrębie blizny.

Ile czasu trwa pełna regeneracja organizmu po porodzie naturalnym, a ile po cesarskim cięciu? Czy w ogóle są jakieś różnice?

Każdy organizm jest inny, każda pacjentka potrzebuje nieco inną ilość czasu na regenerację. Teoretycznie są niewielkie różnice między rodzajem rozwiązania, w praktyce lubię, żeby dziewczyny zapamiętały, że organizm regeneruje się PRZYNAJMNIEJ tyle czasu, ile był w ciąży. Zawsze powtarzam – Mamo, daj sobie czas. Poczekaj, aż będziesz gotowa. Nie przyspieszaj. Próbuj. Zdążysz! Jesteś bohaterką – urodziłaś małego człowieka!

Podsumowanie

Chciałabym Wam na koniec przekazać, że poród nie jest wcale taki straszny jak go malują. Najważniejsze jest to, aby zrozumieć, że ból jest naszym przyjacielem, to on pomaga nam urodzić. Myślcie o maluszku, który ma przed sobą naprawdę kawał ciężkiej pracy do wykonania. Wiele jest w Waszych głowach. Zachęcam Was, abyście przygotowały się do tego dnia nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Jeśli nie macie medycznych przeciwskazań to próbujcie użyć swoich sił natury, to w końcu nasza magiczna moc 🙂 Trzymam za Was kciuki!

Ah i zapomniałabym! Pani pielęgniarko z chirurgii, poród nie boli bardziej niż zapalenie wyrostka, boli inaczej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jedenaście + jedenaście =

Poprzedni post Następny post