Przyznaję się już na wstępie, że mam świra na punkcie wszechobecnego, świątecznego klimatu. Od początku listopada przebieram nogami i z niecierpliwością oczekuję na “ten dzień”, kiedy odsłuchanie “Have Yourself a Merry, Little Christmas” nie będzie uznane za wariactwo ; ) Michael Buble ma dyżur w naszym domu już od pierwszego dnia grudnia. Żadna inna płyta nie jest w stanie jej przebić. Słuchając jego utworów, mam przed oczami niewielki, drewniany domek…